środa, 17 grudnia 2014

Rozdział 1

   -Katlyn! Nie udawaj, że nic się nie dzieje!
   -Możesz być cicho... głowa nie boli.
Tak. W tym momencie wszystko wirowało i było zamglone. W głowie tułał się jakiś młotek i kaleczył wszystkie nerwy.
   -Katlyn!
   -To był wypadek, przecież ci mówiłam.
Nie da za wygraną. Dobrze wiem, że mi nie uwierzyła. Bujne blond loki opadały jej w nieładzie na czoło, powieki jak i dłonie miała zaciśnięte.
   -Mam na to patrzeć... tak po prostu.-Żal w jej głosie wypełnił całe pomieszczenie.-On cię kiedyś zabije.
   -Nie przesadzaj.-machnęłam ręką od niechcenia.
   -Spójrz na siebie!-krzyk odbił się od bladoniebieskich ścian sali szpitalnej.
Spuściłam wzrok. Sine nadgarstki, nogi, obolałe żebra, jeśli dobrze czuję to w okolicach skroni też wystąpi niedługo fioletowa plama. Palce powędrowały do opatrunku na rozciętym łuku brwiowym, a następnie do warg.
   -Nikogo nie oszukasz, że to zwykły wypadek. Lekarzy, znajomych czy mnie.-Zwłaszcza ciebie.-Katlyn.-Podeszła do łóżka, na którym siedziałam i przykucnęła delikatnie umieszczając dłonie na moich kolanach.-Powiedz mi prosto w oczy, że on cię nigdy nie uderzył, ani razu bez powodu czy nawet gdyby jakiś był.
Milczałam. Słowa bolały. Bolała chora prawda.
   -Ja go kocham-wyszeptałam, a z fiołkowej barwy tęczówek wypłynęły łzy spadające na palce Ivy.
Ciepłe ramiona blondynki objęły moje ciało, nucąc coś pod nosem. Mętlik w myślach nie pozwalał skupić się na niczym innych jak na wypowiedzianym przed chwilą zdaniu.
   -Nie powiesz nic nikomu?-zachrypnięty głos drażnił gardło.
   -Nie.-złożyła delikatny pocałunek na czubku głowy-ale musisz nim skończyć.
   -Ja...-widząc jej spojrzenie skuliłam się sama w sobie.-Spróbuję.
Podczas ponownej wizyty lekarza Ivy potwierdziła zwykły upadek na schodach, którego była świadkiem. Nie odezwałam się słowem. Kiwałam głową na ''tak'', bądź ''nie'', rozmyślając o czym zupełnie innym.
Po 10 minutach już szłyśmy w stronę recepcji z kwitkiem w kieszeni niebieskiej kurtki Still.
   -Poczekaj,ja to załatwię-powiedziała i poszła do rudej kobiety siedzącej za blatem.
Przytaknęłam i stanęła na środku skrzyżowania korytarzy.
Czy, aby na pewno coś mnie jeszcze łączy z Chrisem? Nasz związek opiera się jedynie na ciągłych kłótniach i próbach zaciągnięcia mnie do łóżka.
   -Harry, nie jej nie będzie.-Korytarz przeciął niski męski głos. Dwójka chłopaków szła przez długie pomieszczenie. Kaptury odrobinę za dużych bluz opadały na głowę, okulary, żadnej mimiki twarzy. Mimo wszystko zdawali się być znajomi.-To tylko złamana ręka.
Kierowali się na moją osobę. Zamiast odsunąć się na bok stałam tępo patrząc gdzieś za nich.
   -Wiesz może gdzie jest recepcja?-Przystanęli.-Hej, żyjesz?
Nagłe pstryknięcie palcami tuż przed czubkiem nosa wyrwałoby każdego z osłupienia i rozmyślań.
   -Przecież nie jestem głucha-odepchnęłam łagodnie rękę i wskazałam na szukane miejsce.
Pomimo okularów za ciemnych szkieł dostrzegłam, jeszcze ciemniejsze tęczówki. Błądziły wszędzie, a ja czułam jak wypalają dziury w przestrzeni. Nie wydawały się groźne, raczej pełne... No właśnie, czego?
   -Dzięki-odpowiedział drugi i ruszył z miejsca. Przystanął po kilku krokach odwracając się.-Zayn. Idziemy?
Nieznajomy stał tam gdzie stał, cały czas wypalając te cholerne dziury powodujące ciarki na ciele.
   -Katlyn, choć już. Chris ciągle dzwoni, a musisz mu coś chyba wyjaśnić.-Blond loki zabawnie podskakiwały przy każdym kroku.
Kiedy znalazła się przy naszej dwójce czar prysł, tęczówki zerwały kontakt z moimi, zabierając z sobą przyjemne ciarki. Mruknął zaledwie ciche,,dzięki'' i odszedł. Długo spoglądałam jak się oddalał.
   -Kto to?-Ivy... zawsze musisz wszystko wiedzieć?
   -Nie wiem.
Na parkingu uwagę przykuwał czerwony samochód, o którego maskę opierał się wysoki brunet. Silny wiatr rozdmuchał na wszystkie strony kosmyki moich ciemnych włosów, ale jakoś się tym nie przejęłam i tak wyglądam jak siedem nieszczęść. Ciekawe co tamta dwójka sobie wyobraziła to co ze mną się stało.
Na pewno było to o wiele lepsze od szarej rzeczywistości.
   -Nareszcie-zimny głos przeciął dzielące od nas metry. Objął mnie ramieniem.-Ile można czekać?
Ivy posłała mu jedno, z swoich morderczych spojrzeń. Jego nienaturalnie błękitne oczy nie przywoływały przyjemnego ciepła, nie ogrzewały duszy człowieka.
Zaczęłam tęsknic za ciemną barwą, a każdy ruch Chrisa powodował kolejne fale przeszywającego bólu.
Jakbym zaraz miała się rozsypać.

5 komentarzy:

  1. Fajny rozdział.! Mam nadzieje, że Katlyn zerwie jak najszybciej z Chris'em.. życzę weny i czekam na następny. xx
    Zapraszam do mnie never-toogether.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Cóż...
    Napisałaś to w taki sposób, że wręcz mogę utożsamić cię z bólem Katlyn. To jest smutne, bo ona z miłości do tego dupka daje się mu krzywdzić. A czemu tak ciężko jest jej odejść? Nie wierzę, że to tylko miłość. Na pewno nie da jej spokoju, jeżeli jest zdolny do tego, by podnieść na nią rękę...
    Ale pojawiły się te ciekawe, ciemne tęczówki...


    Naprawdę ciekawie piszesz, dlatego życzę powodzenia!
    Weny :)

    No i jeśli lubisz ff, gdzie nie wszystkie słowa mogą zostać wypowiedziane na głos, zapraszam do mnie na Silent Words :)
    http://silent-words-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Naprawdę świetne! To dopiero początek a już mnie zaciekawiło *-* ona musi zerwać z Chris'em... ciekawe jak Zayn wpłynie na jej życie ^^ lece czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział *w* Naprawdę masz talent do pisania. Lecę czytać następne, bo bardzo mnie zaciekawił :)
    imaginy-1dbyme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie będę się rozpisywać bo chce szybko przeczytać kolejne rozdziały i je skomentować. Soł rozdział jest świetny. Zadzwiwiasz mnie <3 Zabieram się do czytania <3

    OdpowiedzUsuń