niedziela, 15 marca 2015

Rozdział 17

   Zagryzłam mocniej wargę i zamknęłam oczy robiąc jeden krok do przodu. Nic. Panująca ciemność wokół nadal istniała, nadal ją czułam. Jeszcze jeden krok i kolejny, wymacałam dłonią guziczek od lampki i wcisnęłam go powoli unosząc powieki. Nikogo tu nie było.
   Pomimo pustego pokoju nadal wiedziałam, że coś jest nie tak, że coś pominęłam i nie jestem tutaj sama.
-Głupia jesteś i po prostu świrujesz-powiedziałam sama do siebie podchodząc do szafy.
   Zrzucenie wszystkich ciuchów jak ich ponowne założenie nie zajęło mi więcej niż kilka sekund.      Wyswobodzona od głupich myśli wróciłam do salonu gdzie czekał na mnie Zayn. W ręku trzymał moje wczorajsze, wieczorne szkice, a uśmiech na jego twarzy rozpromienił pomieszczenie bardziej niż iskrzące się płomyki świec na półkach.
   Stanęłam z tyłu niego za kanapą spoglądając co tak bardzo go uszczęśliwiło.
   Na śnieżnej kartce delikatną ale i zarazem stanowczą kreską widniał jego profil. Rozmarzone oczy utkwione gdzieś w białą przestrzeń myślały o czymś intensywnie, a dym powoli uciekając z jego ust tworzył rozmaitą szarą poświatę dookoła.
   Zaczerwieniona tym, że zobaczył coś czego nie powinien wyrwałam mu niespodziewanie rysunek.
-Ale...
-Wszystkie tylko nie ten-powiedziałam unosząc go wyżej tak by siedzący na kanapie Malik nie mógł go sięgnąć.
   No tak... wielką sztuką nie jest wstać z kanapy.
   Odwrócił się w moją stronę chwytając mnie za biodra i przerzucając swobodnie przez oparcie. Rysunek wylądował gdzieś na ziemi, a nasze ciała zmniejszyły dystans do minimalnego złączając się na wysokości ust.    Tłumiony przez pocałunki śmiech stawał się powoli nie do zniesienia kiedy duże dłonie mulata błądziły po moim ciele.
   Kochałam jego dotyk. Kochałam lekki zarost szorujący delikatnie powierzchnię policzka. kochałam zapach nikotyny mieszającej się z perfumami.
-Starczy-opadłam plecami na podłogę, a tuż nade mną pojawiły się ciemne tęczówki.
   Chwila ciszy. Czułam jego oddech na swoim, czułam bijące od niego ciepło, czułam chęć posmakowania go nie tylko przez pocałunki. Powoli zdawałam sobie sprawę, że ta chęć nie jest spowodowana już znikomą ilością alkoholu we krwi ale tym, że ja sama tego chciałam.
-Masz ochotę na jakiś film?-spojrzałam na niego zdziwiona kiedy podnosił się do pozycji siedzącej opierając się o miękkie siedzenie.
   Kiwnęłam głową podając mu pilota. Kiedy tak skakał po kanałach starałam się zrozumieć tą nagłą zmianę i nagle powróciły wszystkie obawy.
   Co jeśli się mną tylko bawi? Może ta ciemnowłosa dziewczyna ma coś z tym wspólnego?
   Niedobrze mi się robiło na samą myśl, że mogłabym zrobić coś czego i tak później będę żałować.
   Minęła godzina, dwie a my nadal siedzieliśmy w bezruchu, bez jakiegokolwiek gestu w swoją stronę.
-Kat... przepraszam-nagły szept dotarł do mojego ucha rozpraszając przy nim ciemne włosy.
-Nie masz za co-odwróciłam twarz w jego stronę stykając razem nasze nosy.
-Po prostu... nawet nie wiesz co chodź mi po głowie kiedy cię taką widzę-uśmiechnęłam się pod nosem-i chcę byś wiedziała, że...
   Nagły dźwięk dzwonka przerwał coś co chciałam usłyszeć. Zayn wypuścił głośno powietrze z niezadowoleniem marszcząc brwi przy odbieraniu telefonu.
-Tak, Paul...-chwila ciszy, niezadowolenie pisało się coraz bardziej na rysach jego twarzy i w gestach rąk, które zwinnymi palcami okręcały sobie wokół siebie moje kosmyki-ale... daj mi... muszę... -mruknął złośliwie-już jadę.
-Paul...-zaczął.
-Jedź-wstałam patrząc na niego jak mozolnie naciąga na ramiona kurtkę by jak najdłużej przeciągnąć swoje wyjście.
   Spojrzałam jak zwykle na nawet nie tkniętą kawę, którą od razu pochwycił widząc mój wzrok. Zaczął pic ją powoli przy każdym łyku patrząc na mnie. Minęło dobre dziesięć minut kiedy w końcu odstawił pusty kubek na co posłałam mu wdzięczny uśmiech.
   Podszedł blisko tak by moje czoło stykało się z jego torsem. Złożył delikatne muśnięcie na nawierzchni włosów.
-Kocham cię-mruknął zostawiając dotyk na policzku i odchodząc w stronę wyjścia.
-Ja też-spuściłam głowę po chwili ponownie unosząc spojrzenie i napotykając jego pytający wyraz twarzy-Kocham Cię.
   Podszedł gwałtownie z powrotem na swoje miejsce przyciągając mnie za tył głowy i wpił się bez żadnego ostrzeżenia mocno i brutalnie w moje wargi. Poprowadził nasze ciała do tyłu tak że uderzyłam plecami o ścianę, złapał za przeguby dłoni umieszczając je wysoko nad głową.
   Dźwięk telefonu tym razem nie przeszkadzał.
   Gorące pocałunki schodziły niżej po zagłębieniu szyi, pozwoliłam bez wahania na ściągnięcie mojej koszulki, by od razu nie rozłączając naszych ust zdjąć jego kurtkę, a następnie ''zedrzeć'' z niego t-shirt. Mocne paznokcie wbiły się w wyrobione na plecach mięśnie zostawiając tam zapewne czerwono krwiste ślady. Całował tak niepohamowanie, łapczywie jakby chciał skosztować nie ciała, a duszy. Chłodne powietrze mieszało się na przemian z ciepłym oddechem na nagiej skórze kiedy poczułam mokrą ścieżkę przechodzącą przez lewą pierś, a następnie żebra kierując się do pępka.
   Telefon nadal wibrował wydobywając z siebie ciągły, wkurzający dźwięk powodujący mdłości z każdą kolejną powtarzającą się melodią.
-Zayn...-nie chciał przerwać. Duże dłonie nadal błądziły po ciele dostarczając przyjemnych dreszczy które powodowały gęsią skórkę-odbierz.
   Z niesmakiem odbił się od ściany podchodząc do aparatu. Usiadł na wezgłowiu kanapy umieszczając jedną nogę na stoliku, a paznokieć dużego kciuka wylądował między zębami przygryzającymi go kusząco, ilustrował moją postać.
-Czego?-rzucił nerwowo pochłaniając mój obraz, z miarą czasu denerwował się coraz bardziej-Jadę.
   To ostatnie słowo było jak ostry nóż. Podszedł blisko unosząc mnie na swoich biodrach i wbijając się ponownie wargami.
-Obiecasz mi, że to dokończymy?-posłałam mu uśmiech. Miałam tylko nadzieję, że nie widzi tego zawodu w moich oczach. Ułożył mnie na miękkim siedzeniu zakładając koszulkę i kurtkę.-Postaram się być jak najszybciej.
   Pochwycił klucze z szafki i już go nie było. Z smutkiem podkuliłam nogi pod samą brodę. Znowu czułam ten sam strach,czułam czyjąś obecność jak i pustkę po odejściu Zayna.
-Najwyraźniej... jest coś ważniejszego-wstałam i niepewnie ruszyłam do sypialni.

Pamiętam ten dzień - uśmiechała się do mnie 
Obawiam się, że czekała na cokolwiek
"Ludzie boją się uczuć" mówiła ona
Powtarzała, jakby chciała mnie przekonać, 
Że strach nie musi mi wiązać nóg, 

   Po drodze chwyciłam rysunek jak i leżącą na ziemi koszulkę od razu zakładając ją nacisnęłam klamkę. Z pomieszczenia wylało się niespodziewanie światło. nieprzyjemne ciarki przeszły po plecach wraz z 100-u procentową pewnością, że przecież je zgasiłam. Otworzyłam szerzej drzwi wchodząc do środka, nikogo nie było.
-Hmmm... myślałam, że je zgasiłam.
   Podeszłam do biurka w jednym momencie okręcając się o 180 stopni wraz z cichym, obcym odkaszlnięciem. Moim oczom ukazała się postać uśmiechniętego Chrisa, który wolnym krokiem podszedł do mojej osoby.
-Co słychać skarbie?-chciał dotknąć policzka ale odepchnęłam skutecznie jego rękę.
-Jak...? co ty tu robisz?
   Roześmiał się nieprzyjemnie siadając na pościeli łóżka ilustrując mnie przy tym wzrokiem.
-Zaczynało mi się tutaj powoli nudzić, słysząc te wasze bla bla-ujął w dłonie szkic profilu Zayna i rozdarł go na pół-to zadziwiające jak bardzo mu ufasz...
-Co masz na myśli?-nie ruszyłam się, reagowałam na jego każdy najmniejszy ruch.
-Nie dziwi cię dlaczego tak szybko zrezygnował?-utkwił we mnie swoje zimne jasne tęczówki- spieszył do swojej dziewczyny.
-Kłamiesz!-nagły wybuch gniewu spowodował, że gwałtownie do niego podeszłam wymierzając policzek.
   Zatrzymał bez trudu moją dłoń i wstając na równe nogi zetknął swoje kolano z moim brzuchem. Przez głowę przeleciały wszystkie wspomnienia.
-Ja...?-zaśmiał się-to on cały czas cię okłamuje... ile ty o nim wiesz?
   Cisza. Nie zdobyłam się na nic. Pomimo tych informacji które posiadłam przez ten tydzień tak naprawdę nie znałam w całości Zayna.
-Wiesz o tym, że pobił swoją dziewczynę? wiesz, że cały czas ją kocha? że właśnie do niej jedzie?
   Do oczu napłynęły łzy, a palący ból wypalał powoli moje wnętrze. Z radością przyjęłam cios w twarz i z uśmiechem smakowałam metalicznego smaku krwi rozchodzącego się na języku.
-Jesteś taka naiwna Katlyn-kolejne uderzenie. Osunęłam się na ziemię nie czując pierwotnego bólu, nie tego fizycznego, a tego który zadali mi w tej samej chwili obaj-Jesteś zwykłą suką Katlyn  pora się z tym pogodzić.
   Poczułam mokrą ślinę na policzku i do uszu dobiegł mnie głośny trzask zamykanych drzwi. Wstałam na trzęsących się kolanach i z obrzydzeniem starłam mokra plamę z skóry. Przecież to nie może być prawda...   Przecież nie mogę wierzyć w coś co powie Chris... Jednak gdzieś w środku czułam strach i jakieś chore przeczucie, że to jest własnie szara rzeczywistość. Zresztą...
   Ktoś taki jak Malik nie mógł pokochać kogoś takiego jak ja. Jestem szara, beznadziejna wśród tłumu kolorowych osobowości. Jestem niedorzeczna, nic nie potrafię, cały czas się użalam...
   ''Jesteś zwykłą suką Katlyn pora się z tym pogodzić'' słowa Chrisa tylko bardziej utwierdzają mnie w tym przypadku. O czym jak myślałam przez ten miesiąc?
   Z oczu pociekły powstrzymywane zły i głośny szloch wypełnił pustkę przede mną.
   Drżącymi dłońmi wyciągnęłam grubą bluzę zapinając zamek pod sama brodę.
-Ktoś jeszcze musi mi to wyjaśnić....
   Tylko jeszcze jedna osoba powinna wytłumaczyć mi to co się tutaj dzieje. Wypadłam jak oparzona z mieszkania biegiem kierując się ciemną ulicą pod biały znany już mi budynek.

Szczerze? to pierdolę już te nici pajęcze
one pękły na wieki jak spadałem jeszcze
Krzyczałem mayday za nim, uderzyłem głową w glebę
i potłukłem wszystkie marzenia o niebie nad nami
------------------------------------------------------------

tak wiem.... Bożej jak ja nie lubię tego rozdziału.... bywało tutaj źle, fatalnie ale.... Ijaaaaa... 
nie spodziewałam się że może wyjść aż tak banalnie i niedorzecznie -.-
Po prostu jestem wręcz na siebie wściekła za to coś.... 
Mam nadzieję, że ktoś to przeżyje i doczyta... zostało jeszcze troszeczkę, a ja mam wrażenie, że do końca dotrwają może z dwie osoby... wiecie... mi naprawdę nie chodzi o te komentarze, bo czytałam naprawdę masę wspaniałych ff gdzie pod postem widniały czasami 2, 3 ... bardziej boli mnie liczba wyświetleń bo patrząc na tak wielki spadek mam wrażenie że czytają go może z dwie osoby. Naprawdę możecie teraz mówić że wymyślam, że jestem głupia, przesadzam, że to jest powoli denerwujące ale taka jest prawda... tak się właśnie czuję. Rozumiem że t opowiadanie się zepsuło bo nigdy nie potrafiłam pisać zakończeń -.- i to rozumiem ale... no wiecie tak troszkę...

Pomimo wszystko zapraszam Was na  Overdose
 jak i na obejrzenia do niego zwiastunu:


Czekam na nowe rozdziału u Was

6 komentarzy:

  1. Nie narzekaj! Dobrze jest :) I znowu teb Chris.. Jeju! Nie cierpię go! I o co chodzi z tą dziewczyną?
    Do następnego Skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Jrozdział genialny! I nam taki pomysł! Niech Kat wszędzie chodzi z kijem bejzbolowyn. Jak jeden czy drugi raz mu przyjebie to nie wstanie xP KOCHAM! Do następnego! ♡♥♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Dupa dupa dupa dupa cale twoje naruszenie to tylko bla bla bla dziewczyno jesteś zajebista pisząc tego bloga odnajduje siebie :) bo miałam kiedyś tez podobny problem tylko ten ktoś nie był sławnym piosenkarzem :) ale pisz dalej i więcej wiary w siebie :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Hejka,
    strasznie podoba mi się twoje opowiadanie :D
    Biedna Katlyn. Jest mi jej tak szkoda ;c
    Głupi Chris, jakbym go spotkała to bym mu głowę urwała!
    Piszesz wspaniałe ff, tylko szkoda, że dopiero teraz je znalazłam ;c
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :)
    Lecę zajrzeć na twój drugi blog :)
    Zapraszam także do mnie :) -----> http://nh-ss.blogspot.com/
    Moc buziaków ślę ;**
    #Destiny

    OdpowiedzUsuń
  5. Co Ty gadasz!
    Ten rozdział to cuuuudo ♥
    Kocham, kocham, kocham.
    I nie mogę się doczekać następnego. I kolejnego. I jeszcze jednego.
    Zostawiasz taki niedosyt, że kiedy tylko zobaczę, że już jest następny to od razu muszę go przeczytać!

    OdpowiedzUsuń
  6. "banalne i niedorzeczne" ? No weź mnie nie załamuj kobieto!
    Oczywiście początkiem rozdziału mnie baardzo zaciekawiłaś, ale "-Obiecasz mi, że to dokończymy?" wbiło mi nóż w serduszko (hehe)
    No i mogłabyś nie zostawiać takich wciągających zakończeń, wiesz? Bo wtedy chcę się więcej, a tu nie ma! :D
    Poza tym, wspaniale piszesz i świetnie budujesz zdania, przez co opowiadanie wydaje się być takie lekkie i przyjemne.
    Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny twórczej (no i czekam na rozdział i to jak najszybciej:P)
    :*

    No i zapraszam do siebie :>

    OdpowiedzUsuń