poniedziałek, 26 stycznia 2015

Rozdział 7

Przystanęłam na chwilę przy drzwiach trzymając już roztrzęsioną dłoń na drewnianej płycie drzwi. Odwróciłam delikatnie głowę w stronę tego piskliwego głosu przepełnionego jadem. Przy blacie na którym są wydawane dania stołówkowe zawsze była metalowa, cieniutka rurka. Długie palce oplatały metal zwinnie obracając osobę wokół jej osi. Doczepiane, jasne włosy Amandy, delikatnie kroczyły za nią do momentu w którym ponownie nie znalazła się na swoim miejscu. Posłała mi spojrzenie zza przymrużonych oczu i uśmiech pełen pogardy.
Rozejrzałam się po reszcie zgromadzenia w pomieszczeniu. Oprócz Ivy i kakaowych tęczówek nikt nie zwracał na nas uwagi. Wróciłam wzrokiem do blondynki kroczącej już w moją stronę. Jej ręka wylądowała na framudze szkolnych drzwi.
   -Może w końcu nauczysz się nie stawać pomiędzy mną, a Chrisem- zmarszczyłam brwi nie wiedząc  co chodzi. Tak po prostu stałam i milczałam.-Dziwka.
W ostatnie słowo wepchnęła tyle nienawiści na ile było ja stać, nie starała się wypowiedzieć tego słowa cicho, praktycznie krzyknęła na całą stołówkę przyciągając uwagę wszystkich zgromadzonych. Podniosła głowę i szturchając barkiem o mój bark przeszła obok dosiadając się z powrotem do stolika.
Przeszłam szybkim krokiem przez drzwi. Na przerwie obiadowej rzadko spotykało się jakiegoś ucznia na korytarzach, więc z wraz moim oddalaniem się od stołówki gwara uczniowska milkła, a głuchy dźwięk kroków rozbrzmiewał. Czyli co...? Teraz uchodzę za zwykłą dziwkę, sukę w tej szkole? Dziękuję!
   -Katlyn! Katlyn zaczekaj!-głos blondwłosej przyjaciółki dobiegł do moich bębenków. Przyspieszyłam- Katlyn... no zaczekaj!!
  -Ivy muszę pomyśleć-odpowiedziałam prawie, że biegnąc-sama.
Krzyki Ivy ucichły tak jak jej szybkie kroki, kiedy wypadłam z budynku i przecięłam posiadłość liceum. Z torby na ramieniu wyszukałam słuchawki, które już po chwili wypełniły moje myśli muzyką. Spuściłam głowę, czarne trampki szybko przesuwały się wzdłuż szarego chodnika, który już nie wydawał się tryskać innymi kolorami jak rankiem. Głośną muzyką starałam zagłuszyć myśli, jednak jedno słowo nadal rozbrzmiewało tłukąc się o wewnętrzną stronę czaszki. ,,Dziwka, Dziwka, Dziwka.'' Wpadałam co chwila na kolejnych przechodniów usilnie nie podnosząc głowy by nie ukazywać łez kryjących się w kącikach oczu.
   -Uważaj drogie dziecko.- Z wahaniem uniosłam spojrzenie. Starsza pani wlepiała we mnie swoje szare ślepia otoczone obwódkom długich rzęs i zmarszczek, po chwili kuśtykając dalej przy pomocy laski.
Przetarłam oczy piąstkami rozglądając się po miejscu do którego zaszłam. Przede mną rozcierała się nieznajoma ulica. Kolorowe, lecz przybrudzone budynki, wysokie latarnie dawające zapewne nocą dużo światła, drzewa, ptaki. Wszystko tu żyło swoim życiem.
Dochodząc do pobliskiego rogu znalazłam małą kawiarenkę ,,Delivi'', sprawdzając czy mam jakieś monety w kieszeni weszłam do przytulnie ciepłego pomieszczenia. Mój wzrok wypatrzył ciemnogranatową kanapę w kącie do której od razu skierowałam swoje kroki. W powietrzu roznosił się kojący zapach kawy, ciast. Ciemne kanapy tonowane kolorem ścian z starszymi zdjęciami, cicha muzyka w tle. Z każdym krokiem słychać było przyjemny chrzęst drewnianej podłogi, a tutejsi klienci uśmiechali się do siebie.
Rozsiadając się na wygodnym puchu kanapy przeleciałam polecane dania zamawiając zwykłą kawę z mlekiem i mlecznego rogalika. Sama nie wiem czemu... Nie miałam zbytnio ochoty na jedzenie. Mój żołądek był już dość skurczony i napchany drwinami z własnej strony. Jak teraz to wszystko będzie miało wyglądać? Amanda zawsze kogoś obsmarowywała, ale do teraz nie mogę uwierzyć że potrafi się posunąć do plotki o tańcach w takich miejscach za czym idzie zwykła prostytucja...
Daj spokój Katlyn! Będzie dobrze.... chyba.
   -Życzę smacznego.-Miękki głos wyrwał z zadumy, a przyjemny zapach świeżo zaparzonego naparu dotarł do nozdrzy.
   -Dziękuję.-odparłam posyłając uśmiech wysokiemu brunetowi.
Wszystko powoli się gmatwa. Mam ochotę odciąć się od tego wszystkiego. Amanda, Chris... gdzieś w głębi serca i rodzice.
Nie zwracając uwagi na mijający czas wpatrywałam się w przechodniów zza okna po raz milionowy zakręcając okrąg w już zimnej kawie. Słodki rogalik wyglądał pięknie; ułożony zgrabnie na serwetce rozciągniętej natomiast na talerzyku. Przystojny kelner kilkakrotnie pytał się czy podać coś jeszcze, za każdym razem dziękowałam i kiwałam przecząco głową mając nadzieję, że w ten sposób pozbędę się myśli.
Dzwonki otwieranych drzwi. Tyle razy dzisiaj je słyszałam... Po prostu przestałam zwracać uwagę na wchodzących i opuszczających ten lokal ludzi.
   -Latte macchiato na wynos-na ten głos zdołałam oderwać wzrok od szklanej szyby przenosząc go mozolnie na ciemnowłosego, który niespodziewanie już siadał na przeciwko mnie.- Tutaj się ukrywasz.-Miałam wrażenie, że skanuje nie mój wygląd zewnętrzny, a wewnętrzny. Wie? Uważa tak jak oni wszyscy?-Mam nadzieję, że...
Nie!
   -Daruj sobie.-wysyczałam przez zaciśnięte zęby zostawiając momentalnie drobne na stoliku i podnosząc się z miejsca. Przecięłam kawiarnię i wypadłam na zewnątrz.
Co jest? Do oczu napłynęła nowa fala łez. nawet on tak musi wierzyć w te wszystkie kłamstwa? Naprawdę?
Dwa kroki w przód, przystanęłam.
Czy, aby na pewno właśnie o to chodzi? Może po prostu bałam się skanowania tych tęczówek. Wrażenie jakby zaraz miał odczytać wszystkie dzisiejsze moje myśli...
Katlyn! głupia jesteś!
Odwróciłam się na pięcie wpadając na czyiś rozgrzany tors. Uniosłam spojrzenie.
   -Myślałam, że znowu mi uciekniesz.-odparł z spokojem.
   -Przepraszam...-jedyne słowo, które wydukałam. Zmieszana złączyłam dłonie ponownie oglądając czarne trampki na nogach.
   -Przejdziemy się?- pytanie odbijające się ode mnie niczym piłeczka pingpongowa.
Skinęłam głową, i tak nie znałam drogi do domu, nie znałam tej ulicy nawet z widzenia, a sama nazwa widniejąca na znaku niewiele mi mówiła.
Cisza. Przeklęta cisza. Szłam milcząc u jego boku cały czas wlepiając spojrzenie w buty i miętosząc w palcach skrawek bluzki.
   -Więc... powiesz mi co się stało?-czarne tęczówki wbiły się w moje, a ja sama przystanęłam.-Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi. Przyjaciele mówią sobie wszystko-uniósł rękę mierzwiąc sobie włosy-tak mi się wydaje.
   -Amanda...
   -Nie lubię jej-przerwał zaczynając ponownie iść przed siebie.-Chyba nie przejmujesz się co ta lafirynda o tobie rozpowiada?-Zerknął na mnie kątem oka ponownie przystając na środku pasów dla pieszych.-Haha Katlyn naprawdę? Przecież to nie prawda... ja to wiem.
   -Ty-teraz to ja wybuchłam śmiechem-ty wiesz, cała reszta nie.
Cisza. Wpatrywał się tak w moje obuwie razem ze mną. Klakson. Poderwałam głowę zwracając uwagę na nadjeżdżający samochód, a następnie na czerwone światło które raczej nie pozwalało nam na stanie pośrodku pasów. Poczułam jak ktoś chwyta mnie za rękę i ciągnie w stronę chodnika.
Upadłam. Śmiech mieszał się z krzykiem oburzonego kierowcy. Wstałam gwałtownie.
   -I z czego ty się śmiejesz?!-uderzyłam go raz w klatkę, potem i drugi, aż sama zaczynałam się trząść z śmiechem na ustach.
   -Chodź odprowadzę cię, coś mi mówi, że nie masz bladego pojęcia jak wrócić do domu.
Chciałam jakoś zapamiętać drogę do tego miejsca, ale już po chwili mój brak orientacji ponownie się odezwał i opuścił mnie dopiero na znanej mi ulicy Prived.
Rozmowa z Zaynem przychodziła zagadkowo łatwo. Cały czas dowiadywałam się o nim rzeczy, o których nigdy bym nie pomyślała na jego temat.
Stanęliśmy przed wejściem na klatkę budynku. Przystępowałam z nogi na nogę pesząc się delikatnie. Jego życie obracało się w luksusach pośród znanych celebrytów, a teraz stoi i rozmawia od tak z nijaką dziewczyną mieszkającą w mało wdzięcznej kamienicy.
   -Dziękuję, może...
   -Mogę wejść?-przygryzłam wargę.
   -Jasne.-Jako pierwsza dotarłam do szklanych drzwi wkładając i przekręcając kluczyk.
Woń klatki drażniła zapachem płuca, więc przeskakując po dwa schodki na raz wdrapałam się na sam szczyt przekraczając próg mieszkania.
Zrzuciłam z siebie buty, cieniutka przejściówkę niedbale zarzuciłam na oparcie kuchennego krzesła rzucając torbę w kąt.
   -Czuj się jak u siebie-powiedziałam wchodząc do łazienki, aby spiąć włosy.- Napijesz się kawy? Ostatniej nie wypiłeś.
   -Jasne.-ponownie znalazłam się w kuchni mieszając w pojemniczkach w poszukiwaniu sypkiego proszku.
Z przygotowanymi kubkami i nastawionym czajnikiem ruszyłam po drewnianej podłodze szukając mojego gościa.
   -Rysujesz?-zapytał kiedy znalazłam go w sypialni przyglądającego się moim pracą leżącym na biurku. Delikatnie dotykał opuszkami każdego rysunku, ołówka, gumki czy też farb, piór, tuszu, jakby bał się tego, że zaraz pod wpływem jego ciepła się rozpłyną... wyparują.
   -Kiedyś rysowałam.-oparłam się plecami o framugę cicho sycząc. Z nadzieją, że uszło to jego uwadze zerknęłam w jego stronę.
Ciemna barwa wbijała się we mnie jak ostre sztylety. Przez myśl przeszło dzisiejsze spotkanie z Chrisem, jak i spotkanie moich pleców z metalową szafką szkolną.
   -Nic się nie stało... źle stanęłam-dodałam nie wytrzymując jego spojrzenia.
Z kuchni dobiegł wybawiający sygnał czajnika. Zalałam kawy i powoli, tiptopami doszłam do salonu gdzie na stoliku ustawiłam dwa napoje. Rozsiadłam się na kanapie i w skupieniu przyglądałam jak Zayn przygląda się poszczególnym przedmiotom.
Sięgnęłam po paczkę papierosów pod blatem zaczynając szukać tam zapalniczki. Czułam jak niedaleko kanapa ugina się pod kolejnym ciężarem. Znalazłam! nareszcie.
Wyprostowałam się wyjmując z pudełka jednego papierosa. Skinęłam paczką w stronę towarzysza, który wziął jedną miękką rurkę. Zapaliłam.
Przez chwilę ponownie zapanowała cisza. Jasne ściany salonu nie przygniatały, a rośliny które jakimś cudem odżyły w ciągu tygodnia tchnęły w to wszystko życie.
-Dlaczego już nie rysujesz?
Wzięłam głęboki wdech rozkoszując się smakiem tytoniu w płucach.
   -Przestałam po wyjeździe rodziców-odparłam ponownie ujmując w dwa palce skrawek bluzki.
   -Wyjechali... zostawiając tak ciebie?-zapytał. Nie odparłam. Nienawidziłam mówić o swoich rodzicach. -Dlaczego zawsze to robisz?
Podążyłam za jego spojrzeniem i dotarłam do bluzki zagiętej w palcach.
   -Sama nie wiem...
---------------------------------------------------------------
Okey jestem świadoma tego że ten rozdział jest.... yyy... no nie chce powiedzieć jakoś tak wiecie... mi osobiście się niezbyt podoba pełno błędów i powtórzeń :/ przepraszam.
Dobra mam do Was kilka spraw:

1)Mam problem z komputerem.... po 5 minutach korzystania z internetu wyłącza się cały więc wszystko teraz tak chaotycznie robione....
2)W związku z pierwszym nie jestem w stanie na razie komentować waszych rozdziałów... wszystkie czytam jednak tylko na komórce gdzie ciężko mi wszystko opisywać... jak dam do naprawy to wszystko nadrobię w komentarzach :*
3)Jeszcze co do pierwszego... przez tego wirusa nie jestem pewna czy dam rade coś napisać szybko... co prawda zbliżają się ferie więc może u cioci czy u kogo złapię komputer :)
4)Jak zwykle rozdział no dług nie jest, ale krótki chyba też... (może w akcji tak) Freedom zabieram do serca Twój ostatni komentarz, jednak pisałam kiedyś już opowiadanie gdzie pisałam normalnie rozdziały tak długie jak chciałam.... znalazły się osoby twierdzące że nie chce im się tyle czytać i blog po prostu ''wymarł'' nie chciałabym aby i z tym tak się stało :/ Mimo to naprawdę dziękuję :*

Czekam na wasze rozdziały bo to co tworzycie to najpiękniejsza, najczystsza magia *.*

10 komentarzy:

  1. Rozdział jest świetny!
    Myślę, że osoby, którym nie chce się czytać dłuższych rozdziałów, tak naprawdę nie zasługują na miano czytelników. Bo to Ty się produkujesz i wkładasz serce w to, co piszesz, a inni po prostu tego nie doceniają...
    Ale nie martw się :D Ten blog na pewno nie "wymrze" jak to określiłaś :D
    I fajnie, że rozdział pojawił się tak szybko *.*
    A, no i dziękuję, że zauważyłaś mój komentarz! ♥
    Pozdrawiam i trzymam kciuki za Twój komputer ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kolejny cudowny rozdział *-*
    Nie mogę znieść osoby Amandy i Chris'a w tym opowiadaniu, no ale cóż...
    Zayn taki troskliwy tutaj jest <3 Może coś między nimi zaiskrzy? Tylko tak spokojnie, bo w niektórych opowiadaniach po pierwszym rozdziale, gdzie dopiero się poznali od razu wielka miłość :D
    Czekam na następny rozdział!
    ~http://night-changes-our-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Haha to jest ta złośliwość rzeczy martwych xd bądź pewna, że twój blog nie "wymrze" ! Rozdział ciekawy wręcz genialny. Czekam na 8! A tej wredocie(Amandzie? ) niech odpadną te blond kłaki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zawsze świetny ;*
    Nie mogę się już doczekać następnego <3
    I w pełni zgadzam się z Freedom :)

    http://inf-ini-ty-fanfiction-1d.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie mam czasu pisać długiego komentarza, ale podoba mi się bardzo. Czekam na następny. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo jednym słowem ! ♥
    Zakochałam się ♥ Co ty piepszysz ,że rozdział słaby ,moim zdaniem jest cudowny ♥ Nie poddawaj się kochana tylko pisz dalej , życzę ci dużoo weny i pozdrawiam cieplutko !
    impossible-destiny.blogspot.com - zapraszam na mojego bloga może się spodoba (chociaż wątpię) :/

    OdpowiedzUsuń
  7. Zostałaś nominowana do L&A na http://zaynhopelovestory.blogspot.com/
    i obiecuję, że w ten weekend nadrobię wszystkie Twoje rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Zostałaś nominowana do nowego TAG'u "10 faktów o mnie". Więcej szczegółów: http://my-life-is-my-choice.blogspot.com/2015/01/10-faktow-o-mnie-tag.html
    Miłej zabawy! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepiękny rozdział! Już uwielbiam twoje opowiadanie. ♥ i nie przejmuj się długością rozdziałów :) Czasami lepiej krócej a lepiej :)

    OdpowiedzUsuń