sobota, 14 lutego 2015

Rozdział 13

Tak, tak powtórzenia xD
----------------------------------------------
Idąc szkolnym parkingiem myślałem tylko o jednym... Wzrok Katlyn mówił wszystko, bała się.
   -Zostaw mnie!
Przystanąłem nadsłuchując jeszcze jakąś minutę. Katlyn!
Puściłem się biegiem w stronę dochodzącego krzyku docierając na zacienione miejsce za szkołą. Wyjrzałem ostrożnie zza rogu opierając dłoń na zimnych cegłach budynku.
Źrenice rozszerzyły się na widok stojącej przy ścianie Katlyn i wycelowanego w jej stronę pistoletu. Zacisnąłem dłoń.
   -Zamknij się-wykrzyczał na co ciemnowłosa skuliła swoje ciało-Mówiłem ci, abyś się do niego nie zbliżała, a co rano widzę? Amandę z pieprzonym artykułem w ręku.
stałem i przysłuchiwałem się tej rozmowie. Gwałtowny ruch mógłby spowodować śmiertelny wystrzał.
   -Ja chciałam...
   -Zamknij się!-uderzył w jej policzek na co ta się osunęła-Myślałem, że to co stało się z Ivy dało ci do myślenia-namierzył na nią strzał. Byłaś idealna. Piękna, niewinna, nie piszczałaś na jego widok i przypominasz mu kogoś na kim mu zależało... Tak jak teraz zależy mu na tobie. Miałaś po prostu go spławić, żeby zaczął w jakiś sposób cierpieć-zatrzymałem się w pół kroku na dźwięk tych słów-Ale nie... ty musisz postawić na swoim i musiałaś się z nim spotkać... Przecież nie wytrzymałabyś bez niego. Teraz jak wylądujesz na dnie jakiegoś ciemnego rowu to może on poczuje to jak to jest gdy ktoś odbiera ci kogoś na kim ci zależy.
   -Co?-wymamrotała przerażona.
Sam zadałem sobie to samo pytanie. O co chodzi temu gościowi?
Samo wyobrażenie Kat w takim miejscu jak wymienił z raną postrzałową przy sercu lub głowie przeprowadzało przez ciało nieprzyjemnie gorzkie prądy.
Jego zimny wzrok nagle padł na mnie, uśmiechnął się chytrze i wystrzelił.
Moje serce zwalniało z każdą kolejną sekundą i wierzyłem, że sam tu zaraz skonam. Dźwięk broni przeplatał się z krzykiem Kat.
   -Jeszcze pogadamy-puścił się biegiem do zaparkowanego w pobliżu Audi.
Podszedłem szybko do dygoczącej dziewczyny. Kula trafiła kilka centymetrów od jej głowy grzęznąc w miedzianych cegłach. Płakała choć nic nie mówiła. Otuliłem ją ramieniem, ale od razu odepchnęła mój tors od siebie wstając gwałtownie na równe nogi.
   -Zostaw... nie widzisz? To wszystko twoja wina!-ująłem jej twarz w dłonie ścierając krew z policzka-gdybyś wtedy mnie zostawił tak jak prosiłam...
Milczała. Zacisnęła usta kłócąc się sama z sobą.
   -To przez niego tak...? Kat posłuchaj...
   -Nie, proszę zostaw mnie-wymamrotała.
Otoczyła siebie rękoma i ruszyła prosto.
  -Katlyn do cholery porozmawiaj ze mną!
Wstałem podchodząc do niej, ale ta widząc nadjeżdżający autobus była szybsza i wskoczyła przez otwarte drzwi, które zaraz za nią się zamknęły.
Wykonałem ten sam gest co ostatnio kiedy tak uciekła ode mnie. Czując ból w pięści wkurzony patrzyłem na odjeżdżający transport miejski.

Nie będzie pokoju dla bezbożnych
Żadnej pieśni dla chóru
Żadnej nadziei dla wyczerpanych
Jeśli pozwolisz im wygrać bez walki

-Katlyn-
Autobus przywitałam jak zbawienie. Nie chciałam teraz widzieć Zayna. Teraz. Jutro. Za miesiąc. Rok. Dwa. Pięć. Nigdy.
Podeszłam do jadącego przed siebie kierowcę. Chrząknęłam, a ten zwrócił na mnie swoją uwagę.
   -O co chodzi?
   -Chodzi o to, że przed chwilą na skrzyżowaniu wsiadłam-spuściłam wzrok kiedy mruknął pod nosem. Położyłam na kasie dwa banknoty wsuwając je pod dużą spinkę, aby nie wypadły i odeszłam w stronę tylnych siedzeń.
Zawsze się zastanawiałam po co są tylne wejścia, które zawsze są otwarte. Nawet ja bez problemu potrafiłam to wskoczyć na zmieniającym się świetle, ale jednak nigdy nie potrafiłam oszukiwać w taki sposób. Nawet jeśli nie dostałam głupiego biletu jako potwierdzenia i położyłam dwa razy więcej pieniędzy niż powinnam moje sumienie w tej małej sprawie mogło być spokojne.
Usiadłam przy oknie i podkuliłam kolana pod brodę. W okół nie było dużo ludzi, dobrze, nikt nie będzie zwracał na mnie uwagi. Głowa powędrowała w stronę szyby.
Chciał mnie zabić... Chris... Mój Chris. Niewątpliwie miał coś do Zayna, tylko co i dlaczego to ja musiałam być przedmiotem jego zemsty?
Zaczęłam bawić się opuszkami przeplatając między nimi materiał białego swetra.
Niewiarygodne jak łatwo w obliczu zagrożenia może przelecieć nam nasze życie przed oczami. Jak łatwo przypominamy sobie o marzeniach, których już nie zrealizujemy.
Przeczesałam włosy do tyłu i wysiadłam na przystanku, który znajdował się najbliżej mojego mieszkania. Ostatnio wracałam tutaj niechętnie. Wszystko w tym domu ożywiało moje wspomnienia na myśl o tym co się tutaj działo.
Rzuciłam torbę w kąt wyjmując z szafy rzeczy na przebranie. Zabrudzone od ziemi spodnie zostawiłam na podłodze, a sweter który zdołał jakoś dolecieć do łóżka zawisł na jego krawędzi.
Znalazłam czarne rurki i włożyłam na siebie czarną bokserkę nakrywając ramiona cieniuteńką ciemną bluzą.
Przejrzałam się w lustrze. Zawsze uwielbiałam czarny, jak dziwnie by to nie brzmiało zawsze mnie uspokajał.
Wepchnęłam wyciszony telefon w kieszeń i zamykając za sobą drzwi wypadłam na świeże powietrze.
nie mogłam tu zostać. To jest więcej niż pewne, że Zayn może mnie szukać, a mieszkanie nie będzie równie dobra kryjówką przed Chrisem. Tak też ruszyłam do najbardziej zatłoczonej części Londynu, by wtopić się w tłum uśmiechniętych ludzi.
Przechodziłam ulicami bez najmniejszego celu od czasu do czasu orientując się i sprawdzając otoczenie.
   -Mamo... mogę dostać lizaka?
   -A byłeś grzeczny?
Mały człowiek wypiął dumnie pierś do przodu ukazując uśmiech pozbawiony pierwszych przednich ząbków mlecznych. Podszedł szybko do kobiety odwracając się od witryny z słodyczami.
   -A jak ty myślisz?
Zatrzymałam się przed nimi chowając ręce w kieszeniach bluzy. Zazwyczaj dzieci od razu mówią, że były i jak przyjdą tylko do domu posprzątają pokój, wypuszcza psa na dwór czy zrobią inne prostsze rzeczy o które zawsze są proszone.
Ten jednak wyciągną rączki do matki prosząc by ta uniosła go w dłonie i posłał jej promienny uśmiech.
   -Malinowy czy jabłuszkowy?
Chłopiec rozpromienił się jeszcze bardziej jeśli byłoby to możliwe i pocałował rodzicielkę w policzek po chwili znikając wraz z nią w sklepie.
Przez myśl przeszły mi wspomnienia z własna matką. jakoś nigdy o nic jej nie prosiłam i nie wychodziłam z nią na zakupy czy cokolwiek. Wolałam sama szlajać się po naszych dzielnicach omijając dzieciaki bawiące się na placach do moment spotkania z Ivy. Od dnia w którym się poznałyśmy wracałam jeszcze później nie mając wyrzutów sumienia, że rodzice nie wiedzą gdzie jestem. Zazwyczaj jak wracałam nie było ich, albo nawet nie zauważali że wychodziłam.
Wraz z upływem czasu słońce chyliło się ku zachodowi, na niebie pojawiały się ciemne, burzliwe chmury, a ludzie na chodnikach powoli rozpraszali się ginąc w swoich mieszkaniach. Wypuściłam głośno powietrze, nie chciałam wracać jeszcze do domu, nie chciałam patrzeć na ścianę przed sobą siedząc zakopana w jakiś koc.
Podeszłam do jakiegoś sklepu i przeszłam przez jego próg. Dźwięk dzwoneczków rozproszył panującą tam ciszę i zwrócił uwagę sprzedawcy.
   -Co dla panienki?
   -Puszkę Fanty.
   -Już podaję.
Mężczyzna ruszył w stronę półki z napojami znajdującej się za ladą. W pomieszczeniu rozchodził się słodki zapach ciastek, drożdżówek i chleba. Przymknęłam delikatnie powieki i mocno wciągnęłam powietrze do płuc.
   -1,35.-Spojrzałam w jego oczy posyłając nieśmiały uśmiech i wyjmując z kieszeni pieniądze położyłam je na blacie.-Dziękuję.
Kiwnęłam delikatnie głową, zabierając puszkę i opuściłam ciepłe, przytulne cztery ściany.
Park pomimo jesieni nadal był owiany zieleniom, wypatrzyłam samotną ławkę. Otoczona bujnymi liśćmi drzew kołyszącymi powolnie przez wiatr, zapraszała mnie do siebie.
Usiadłam na zimnym drewnie pokrytym złuszczającą się brązową farbą i otworzyłam puszkę. Usłyszałam dźwięk uciekającego nagle gazu, upiłam łyk i spoglądając na siebie.
Czas mijał wolno, a przez głowę przeleciało tyle niepotrzebnych myśli.
Po chodniku przebiegły jakieś maluchy, rodzeństwo? Pewnie tak, bo za nimi podążali za rękę uśmiechnięci rodzice pilnujący uważnym wzrokiem swoje pociech. Uśmiechnęłam się pod nosem.
Po jakimś czasie poczułam na sobie mokrą kroplę, następną i jeszcze jedną, aż w końcu dopadł mnie ulewny deszcz. Spadające zimne krople szybowały tak szybko, że nie było nic widać na dobre kilka metrów. Siedziałam tak patrząc przed siebie i ignorując to zjawisko do momentu w którym wszystko stało się jasne, a gdzieś w oddali usłyszałam przeraźliwy huk.
Nienawidzą burzy... Po prostu się jej boję, a perspektywa siedzenia w tym miejscu podczas takiej pogody utwierdzała mnie nawet w przekonaniu, iż wolałabym teraz być gdzieś przy Chrisie.
Wstałam i szybkim krokiem ruszyłam w przód. Przez słabą widoczność nie byłam pewna dokąd zmierzam, ale po chwili droga wydała mi się być znajoma.
stanęłam przed dużym białym domem na żwirowym podjeździe niepewnie podchodząc do drewnianych drzwi. Przyłożyłam do nich zaciśniętą piąstkę, aby zapukać.
A co jeśli ich nie ma? Może są w studiu?
Cofnęłam się o krok spuszczając głowę. Gdzieś za mną groźnie huknęło i wszystko ponownie rozjaśnił błysk. szybko wystukałam melodię bez żadnego rytmu.
Cisza wplątana w odgłosy spadającego deszczu. Nabrałam nadziei, że jednak nikogo nie ma. Myliłam się.

Jeśli jedno serce potrafiłoby uleczyć inne
Tylko wtedy moglibyśmy zacząć
Więc wytrzymaj jeszcze odrobinę dłużej
Nie pozwól mi uciec

Przymrużyłam powieki przed światłem wypadającym na zewnątrz. Stanął w progu, a ciemne tęczówki błądziły po mojej twarzy.
   -Co tu robisz?- nie mogłam odgadnąć tonu jego głosu.
Złączyłam swoje zimne dłonie, co nie uszło jego uwadze. Chwycił mnie za nadgarstki i wepchnął do środka.
   -Gdzie wszyscy?-zapytałam cicho stojąc przemoczona w przedpokoju. Czułam poczucie winy? Chyba tak. W końcu sama go prosiłam, aby mnie zostawił, wypowiedziałam mu prosto w twarz, że go nienawidzę. Pomimo tego, że zrobiłam to dlatego by niedowidział się o tym Chris, by ten przeklęty blondyn nie zrobił mu jakiejś krzywdy. Przecież wiedziałam, że Zayn nie puściłby mu tego tak lekko, ale mimo to bałam się o niego. Nie potrafiłam sobie wyobrazić tego jak by mogło wyglądać takie spotkanie, mając jeszcze na uwadze to jak dzisiaj mi groził.
   -Paul kazał im jechać do studia. Chwilę temu dzwonili, że posiedzą tam jeszcze z dwie godziny i jadą potem do klubu.
Mój wzrok pędził wszędzie od butów, po ściany, do rąk włożonych w kieszenie spodni chłopaka. Zaczęłam mimo woli dygotać, kapało ze mnie, a ciepło mieszkania nic mi nie pomagało. Zayn skierował się w stronę kuchni, poszłam w jego ślady zdejmując z ramion bluzę.
   -Po co przyszłaś? myślałem, że nie chcesz mnie widzieć.
W końcu spojrzałam na niego. Ilustrowałam całą twarz, oczy otoczone obwódką ciemnych rzęs, pełne malinowe usta, cały urok.
   -Nie wiem...-szepnęłam-Boję się... i...
Podszedł do mnie, a ja poczułam ciepło jego ciała które otacza moją osobę. Bez zawahania wtopiłam się w jego silne ramiona czując w płucach zapach tytoniu. Ujął moją twarz wykrzywiając swoją po chwili w grymasie. Otarł opuszkiem kciuka miejsce w które uderzył dzisiaj Chris.
   -Zabiję gnoja-oderwałam się od niego cofając się  plecami do ściany.
   -Przestań-spuściłam głowę-on...
   -Katlyn, nawet nie próbuj go bronic-podszedł szybko do blatu zaciskając dłonie na jego krawędzi-przecież widziałem jak tobie groził.
Przygryzłam wargę wracając do tego wydarzenia.
   -Zayn, ja chciałam ci coś...-zwrócił się w moja stronę, a ja spuściłam na to głowę zasłaniając się mokrymi włosami- Nie chcę wciągać w sprawę, która może pozbawić cię życia. Nie wiem dlaczego Chrisowi zależny na tym bym się od ciebie oddaliła, ale widząc to w jaki sposób dzisiaj to mówił. Zrozum ja...
Nie postrzegłam kiedy znalazł się tuż przede mną unosząc mój podbródek.
   -Nie to ty musisz coś zrozumieć Kat. Nie pozwolę by on dalej cię krzywdził, a to co mówił świadczy o tym, że coś do mnie ma czyli i tak jestem w to wplątany-błądziłam po jego rysach omijając tęczówki-Zrobię wszystko, by przestał ciebie krzywdzić.
Szepnął zsuwając dłonie na moje biodra. O dziwo nie miałam nic przeciwko temu. Chciałam teraz jego bliskości, chciałam poczuć, że to naprawdę on, że to nie żaden głupi sen.
Dotknął delikatnie wargami gołej skóry na barku, potem złożył dwa kolejne pocałunki na końcu obojczyka, a całą jego pozostałą długość przejechał leniwie koniuszkiem języka. Przez kręgosłup przeszły przyjemne deszcze rozsuwające się po całej reszcie ciała. Powiódł nosem po linii szyi przechodząc od lewego policzka do nosa. Przyłożył czoło do mojego i spojrzał prosto w oczy zakładając pojedynczy kosmyk za ucho. Uniosłam powieki  napotykając kojąc mnie barwę czekolady. Pod wpływem rozchodzącego się ciepła w ciele przestałam dygotać, więc położyłam dłonie na klatce piersiowej czując jego napięte, twarde mięśnie.
   -Bądź moja-szepnął zbliżając się o kolejne kilka milimetrów-tylko moja.
Nasze wargi prawie, że się stykały. Dzieliły nas zaledwie pieprzone trzy milimetry.
   -Nie Zany-wymamrotałam.
Odsunął twarz ode mnie. Speszona spuściłam wzrok ale już czułam, że coś unosi moją głowę tak by spojrzała w jego oczy. Posłał mi promienny uśmiech, który słabo odwzajemniłam.
Usłyszałam zza okna kolejny huk. Wzdrygnęłam się i oplotłam mimowolnie własnymi rękoma.
   -Boisz się burzy-zachichotał cicho.
   -Takie to śmieszne-uderzyłam go w ramię sama wybuchając śmiechem.
   -Jesteś przemoczona. Choć przebierzesz się-ruszyłam w stronę dobrze mi znanej sypialni kiedy ktoś uniemożliwił mi chodzenie na własnych nogach-Pozwól księżniczko.
Oberwał ponownie w ramię kiedy śmiejąc się niósł mnie na rękach do swojej sypialni.
   -Idź się umyj, poczekam tu na ciebie-położył się na łóżku kiedy ruszyłam w stronę łazienki.
Zdejmując przemoczone ciuchy czułam ulgę. Opuszki dotknęły miejsca pocałunku Zayna, więc przyjemne ciarki wróciły z słabszą siłą kiedy zatapiałam się w tym uczuciu. Położyłam ciuchy na kosz do prania rozwieszając bieliznę na ciepłym grzejniku by wyschła do czasu kiedy wyjdę spod strumienia wody.
Przyjemne krople koiły wprowadzając umysł w błogi stan. Po 15 minutach postanowiłam wyjść zostawiając na podłodze mokre plamy. Znalazłam ręcznik w dolnej szufladzie i otarłam pojedyncze krople. Tak jak miałam na myśli materiał w czarną koronkę już wysechł, więc założyłam go na siebie stając przed lustrem.
Spojrzałam ponownie na swoje stłuczenia. Minęło trochę czasu ale ślady nawet nie zamierzały ani odrobinę blaknąc. Usłyszałam pukanie przez drewnianą płytę.
   -Proszę-słowo bez namysłu.
W drzwiach pojawił się uśmiechnięty  Zayn trzymający w dłoni suche ciuchy dla mnie. Zrobił krok do przodu poważniejąc na twarzy i stanął przede mną. Nie czułam się jakoś dziwnie stojąc przed nim w samej bieliźnie. Wiedziałam, że nie patrzy na biust czy cokolwiek innego.
Zagryzłam wargę kiedy przejechał po zaczerwienionych żebrach. Chwycił za moje ramie odwracając mnie tyłem. Czułam jak delikatnie dotyka ciemnych plam na kręgach, do oczu napłynęły mi słone łzy. Usłyszałam jak odchodzi.
Ponownie okręciłam się o 180 stopni i chwytając koszulkę przecisnęłam ją szybko przez głowę.
   -Zayn co ty robisz?!-krzyknęłam przed siebie.
Dobiegając już do frontowych drzwi usłyszałam tylko warkot silnika, a przez okna dotarło światło reflektorów. Szarpnęłam za klamkę. Chciałam wybiec, ująć go w ramiona, uspokoić. Drzwi ani drgnęły musiał zakluczyć je od zewnątrz. Opadłam opierając plecy o drewniana płytę, wiedziałam, że wyjście przez okno odpada, bo wszystkie są zbyt wysoko, a z złamaną nogą raczej go nie dogonię.
Pozostało mi jedynie czekać bezradnie w niepewności.

Zawiodłam tego dobrego
Pozwoliłam mojej prawdziwej miłości zginąć
Miałam jego serce i łamałam je za każdym razem
---------------------------------------------------------
Zdążyłam :) 23:55
Hmmm... Chyba mi się nawet … chociaż początek jakoś mi nie leży :/
Walentynki? Yyyy... Mam nadzieję, że obchodzicie je z swoimi połówkami. U mnie zawsze jednak w kalendarzu po 13 luty jest zaraz 15 nieważne czy jest ktoś czy nie. Jeśli chodzi o to święto to.... jest ono dla mnie świętem bez sensu bo co mam czekać cały rok by powiedzieć komuś szczerze Kocham Cię? Według mnie każdego dnia powinno okazywać się miłość względem osoby którą obdarzamy tym uczuciem a nie tylko raz w roku....

Okey koniec :)
Mam nadzieję, że rozdział się podoba.... następny nie będzie za wcześnie. Postaram się najpóźniej dodać jakiś za tydzień... szkoła wzywa, a na mnie czekają już trzy sprawdziany więc....


Czekam na wasze nowości :) :)

5 komentarzy:

  1. To bylo mega !
    Na poczatku rozdzialu bylam mega spieta i nawer o tym nie wiedzialam xd
    I na koniec to samo :)
    Ugh..jak ja nienawidze chrisa!
    Zchecia skomalabym ten jego popierdolony tylek xd
    Ciekawe co ma do zayna..to mn strasznie ciekawi..ale nic
    Zycze duzo weny ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Zayn nieeeeeee! I serio w takim momencie?!
    kocham Cię! <3 czekam na następny! Szybko please!

    OdpowiedzUsuń
  3. coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu,że Chris to popieprzony psychol...niech Malik lepiej uważa,bo wiesz..skończy z kulką w głowie :)
    zapraszam:http://reallyiloveyou.blogspot.com/
    i pozdrawiam
    Nobody xoxo

    OdpowiedzUsuń
  4. To będzie grubo... :o Oby Zayn wyszedł z tego cało, ale Chris powinien wreszcie dostać wpierdol.
    Genialna część :> Mam nadzieję, że szybko dodasz następną. Pozdrawiam :*
    imaginy-1dbyme.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Kochanie moje ty, masz i cierp -> http://haven-ff.blogspot.com/2015/02/zanim-dodam-rozdzia-czas-na-lba2.html

    OdpowiedzUsuń