-Już jesteśmy-szeptałem. Chyba po prostu bałem się, że dziewczyna zaraz wstanie i ucieknie kiedy wypowiem to głośniej.
Fiołkowe oczy utkwił we mnie swoją uwagę, a na malinowe usta wkradł się krótki uśmiech.
Wyskoczyłem z samochodu zatrzaskując drzwi i przebiegnąwszy maskę pojazdu otworzyłem jej.
-Zapraszam.
Spojrzała na duży, biały dom, który zamieszkiwaliśmy. No tak... żadne z nas nigdy nie lubiło wielkich domów. Kiedy wracałem z trasy mając przerwę od kompletnie wszystkiego miło było pojechać do rodzinnej miejscowości gdzie mieściło się malutkie mieszkanie z kochającymi tam ludźmi. Mimo wszystko ten tuż za mną musiał pomieścić piątkę facetów, a do tego mały metraż nie byłby zdolny.
Wyszła stawiając miękko stopy na żwirowej podłodze. Odeszła dwa kroki w przód ilustrując całą posiadłość. Wyminąłem ją szukając w pęku kluczy tego prawidłowego i już po chwili przekręcałem zamek.
Stała przykładając dłonie do piersi, a wzrok mówił że poczuła się zagubiona i jakby przytłoczona tym wszystkim. Ująłem jej dłoń wciągając powoli do środka pomieszczenia.
-Jakie to duże-wymamrotała na co uśmiechnąłem się pod nosem i podchodząc do dziewczyny zdjąłem z jej ramion czarną kurtkę.
-Hmmm... jakoś nie zwracamy już na to uwagi-zdjęła nieporadnie buty-Chodź pokażę ci pokój i łazienkę.
Ruszyłem przodem wspinając się po schodach. Na karku czułem zimny oddech Kat, co napawał mnie tylko dobrym nastrojem.
-To tutaj.-pchnąłem drewnianą płytę. Przeszła próg sypialni rozglądając się po ciemku. jej ruchy były płynne, a zarazem na swój sposób kuszące. Zapaliłem lampkę nocną.-A tutaj jest łazienka. Ręczniki są w drugiej szafce na spodzie.-Kiwnęła głową, sięgnąłem do szuflady po jakieś szorty i duży T-shirt- Proszę.
-Dziękuję-ujęła w kruche dłonie ciuchy.
-Umyj się i idź spać jest strasznie późno-położyłem dłoń na jej ramieniu. Uniosła spojrzenie, chwila zawahania i moje wargi spoczęły na jej czole.... dlaczego? Sam nie wiem... przypomina mi poniekąd młodszą siostrę... taka mała, krucha.-Dobranoc.
Cóż, wiem, że wszystko ma swój limit
Ale moi przyjaciele nie pokochają mnie tak jak ty
-Katlyn-
Gesty Zayna były... przyjemne? Nadal czułam jego palące wargi na czole. Gesty... Jak u starszego brata. Właściwie... zawsze chciałam mieć rodzeństwo, nie ważne czy starsze, czy młodsze, ale mieć kogoś na kim mogłabym polegać.
Zimny prysznic idealnie u każdego koi i rozluźnia mięśnie. Ciężkie kropelki opadają odbijając się o ciało, aby zmieszają się z sobą, by następnie oplatać moje kostki i odpłynąć - czułam się wolna.
Z uśmiechem przypomniałam sobie minę gościa spod klubu... Malik nie musiał go również bić. Zerknęłam na swoje dłonie... skąd u mnie tyle odwagi? Może to alkohol? Niewątpliwe.
Wyszłam zakręcając kurki z wodą. Ubrania mulata przyjemnie pachniały tytoniem i perfumami, po prostu przesiąkły nim samym. Zaciągnęłam się czując niemą rozkosz rozlewającą się po płucach, by następnie przejść do krwiobiegu. Spojrzałam w lustro.
Za duże szorty zsuwały się powoli z moich bioder pomimo zasznurowanego sznurka tuż nad gumką, a pod szeroką koszulą wyglądałam jak worek starych ziemniaków. Rozrzucone, wilgotne włosy opadały w nieładzie na ramiona, tworząc coś na rodzaj tła dla wyblakłej cery. Obmyłam ponownie twarz przepłukując usta wodą.
Dobra i tak nic lepszego już nie zrobię.
Wyszłam w półmrok pokoju. Ciemne ściany ozdabiały jakieś półki i szafki z zdjęciami, których przez mrok nie było widać. Małe biurko, duże łóżko. Zwykły pokój.
Położyłam się na materacu przyjemnie zatapiając w puch pościeli przepełnionej zapachem papierosów, unosząc wzrok na zegarek. 1:39. Przymknęłam powieki.
Pomimo wiecznego przewracania się z boku na bok czas płyną nierealnie wolno. Biały sufit przestawał wydawać się interesujący. Czemu ja się dziwię? Nigdy nie potrafiłam przespać spokojnie pierwszej nocy w nowym miejscu.
Z wypuszczanym głośno powietrzem zrzuciłam kołdrę na ziemię i stanęłam bosymi stopami na zimnej podłodze.
Zbiegłam po drewnianych schodkach przeczesując ciemny korytarz i powoli z niepewnością zajrzałam przez pierwszy próg.
Duży salon z jasnymi ścianami, jakieś sofy, fotele, duży telewizor i uchylone tarasowe drzwi.
Mogliśmy być kimkolwiek
Jeśli postaramy się zachować te sekrety
-Zayn-
Siedziałem na ziemi tarasu opierając się plecami o betonową ścianę budynku. Dopiero co odpalony papieros przyjemnie pieścił moją krew, a iskrzące się gwiazdy przede mną nadawały temu wszystkiemu nuty spokoju.
Gdzieś za sobą usłyszałem dźwięk bosych stóp na panelach w salonie i po chwili zimny oddech znowu znalazł się na moim karku.
-Dlaczego nie śpisz?-zapytałem kiedy stanęła naprzeciwko.
-Nie mogę zasnąć-szepnęła opierając ramiona o drewnianą balustradę i unosiła głowę w stronę nieba.-Taki nawyk.
Odwróciła się w moją stronę. Chłodny wiaterek otulał jej włosy rozrzucając je dookoła.
Tonęła w czarnej koszulce, a opadające powoli szorty zdawały się nie pasować na jej drobne biodra. Zmieszana pod wpływem spojrzenia szybko siadała tuż obok, a ja podałem dziewczynie papierosa, którego przyjęła z uśmiechem.
-Dziękuję-wydychany dym oblał jej twarz-Za wszystko. Uśmiechnąłem się przyciągając ją bliżej. Ułożyła głowę na moich wyprostowanych nogach i ponownie zaciągnęła opary.
-Nie ma za co dziękować-odparłem szczerze wplątując palce w wilgotne jeszcze włosy.
-Wiesz- zrobiła pauzę -nigdy nie miałam takiego przyjaciela.
-Ja też nigdy nie miałem przy sobie takiego kogoś jak ty.-Pomimo mroku i bladej cery na policzkach Katlyn było widać pojawiający się powoli odcień różu. Spuściła wzrok całkowicie speszona zasłaniając się kolejną smużką dymu.
-Dlaczego byliście wtedy w szpitalu?- przygryzła wargę zdając sobie sprawę z pytania wydobywającego się z jej własnych ust.
-Siostra Harrego miała mały niegroźny wypadek-powiedziałem patrząc w przestrzeń przed sobą- straciła przytomność i spadła z kilku stopni.
-Nic jej nie jest? -troska w głosie świadczyła o tym, iż przejęła się tą informacją... Przecież wcale jej nie znała, ledwo poznała Harrego.
-Poza złamaną ręką nic, ale przyczyna omdlenia przestraszyła wszystkich -wzdrygnęła się, a ja poczułem jak spina mięśnie. -Widzisz... wszyscy wiedzieliśmy, że jest chora... wiedzieliśmy, że już to pokonała, ale wtedy...
-Powróciło? Cokolwiek by to nie było-zapytała łapiąc moją dłoń.
-Tak. Dlatego tutaj jesteśmy. Harry chce być przy niej, a my chcemy jakoś pomagać jemu, w końcu to nasz przyjaciel -taka była prawda.
Przez myśl przebiegły mi wieczne kłótnie z Paulem o to by przerwać trasę i zostać tutaj na dłużej.
Spojrzałem na nią. Bawiła się moimi palcami wyginając je delikatnie i powoli w różne strony. Zamyśliła się. Cisza, która nastała między nami nie przeszkadzała w najmniejszym stopniu.
-O czym myślisz?-jej głos wyrwał mnie z zadumy.
-Kochałaś go kiedy cię uderzył?
Kat przełknęła ślinę.
-Oczywiście, że tak.
-Myślisz, że on cię też kochał?
-Najwyraźniej nie -szepnęła.
Ugryzłem się w język. Fiołkowe oczy przygasły, a ona sama wyciszyła się chyba do granic swoich możliwości. To zaczynało być do niej podobne-cierpieć w milczeniu.
Z czasem czułem jak siła z jaką Katlyn bawiła się moimi palcami słabła, aż po chwili dotarło do mnie, że jej nie czuję. Spała. Tak po prostu spała. Zamknięte powieki sprawiały wrażenie jakby czegoś szukała we śnie, jakby czegoś jej brakowało, a zarazem czegoś się bała.... czego?
W myślach ukazała się twarz Tiff. Tak usilnie chciałem ją wymazać, a ona mi pomagała nawet nie zdając sobie z tego sprawy.
Pobłądziłem palcem po miękkiej skórze Katlyn odpychając od siebie wszystkie wspomnienia.
Ująłem ją w ramiona podnosząc się na nogi wchodząc powoli do salonu i zamykając cicho drzwi tarasowe stopą. Była taka leciutka, taka mała, taka krucha jakby zaraz miała się rozprysnąć i zniknąć.
Położyłem ją na łóżku okrywając pościelą i gasząc światło. Przykładając po raz kolejny dzisiaj wargi do jej czoła czułem rozpalające ciepło pod ich dotykiem. Ruszyłem do wyjścia.
-Zayn-cichy szept rozbił ciszę panującą w pomieszczeniu. Odwróciłem się w jej stronę.- Zostań.
Przesunęła swoje ciało robiąc mi miejsce. Niepewnie usiadłem na skraju łóżka i poczułem jak łapie mnie wokół klatki wbijając przy tym palce w skórę. Siedziałem wpatrując się w tą małą osóbkę i nie mogąc nic powiedzieć położyłem rękę na plecach.
-Wiesz... ja... wydaje mi się... po prostu... wasza sofa...-uśmiechnąłem się pod nosem widząc jej starania, aby za wszelką cenę wypowiedzieć to zdanie-jest... twarda.. albo co...
-Śpij już-pogładziłem jej włosy kiedy uniosła głowę.
-Naprawdę-chwila ciszy-Cieszę się z takiego przyjaciela
-Ciiii-mruknąłem nie będąc pewny czy to co mówi to omamy, które ma we śnie, sprawka parującego z niej alkoholu, czy po prostu są to słowa prawdziwej Katlyn, które z jednej strony mnie cieszyły, a z drugiej wywoływały nikły palący ból.-Dobranoc księżniczko.
Ułożyłem jej głowę na poduszce i czekałem w skupieniu, aż pogrąży się w odległych krainach Morfeusza. Widok ciemnowłosej w własnej pościeli wywołał słaby uśmiech na mojej twarzy przez co skarciłem się w duchu.
Upewniony, że śpi wstałem i zszedłem na dół sam witając ciemną sofę.
A jeśli znasz mnie, tak jak ja ciebie
Powinnaś mnie kochać, powinnaś wiedzieć
Że przyjaciele śpią w oddzielnych łóżkach
I przyjaciele nie traktują mnie tak jak ty
-Katlyn-
Moja dłoń bezwiednie powędrowała w stronę pustego miejsca obok. Macając z zamkniętymi oczami zimną strukturę prześcieradła oparłam się nieprzytomna na łokciach. nie ma go. Nie został. Opadłam wydychając ciężko powietrze... czego ja oczekiwałam? Jest przyjacielem nie kochankiem, który będzie zawsze przy tobie.
-Głupia jesteś-mruknęłam pod nosem.
Przez okno wpadało dużo światła, które nieprzyjemnie działało na moją głowę. Postawiłam ociężałe nogi na chłodnej podłodze zatapiając dłonie pod czarna koszulkę. Mlasnęłam ustami i nie odrywając stóp od podłogi poczłapałam w stronę łazienki.
Lustro zdecydowanie nie było dzisiaj przychylne, to co odbijało w twardej tafli szkła przerażało mnie na tyle by przyłożyć dłonie do twarzy i jęknąć.
Włosy sterczały chyba na wszystkie z możliwych stron, cienie pod oczami świadczyły o wczorajszym piciu, a grymas na twarzy przedstawiał dezorientację.
Ochlapałam twarz wodą przepłukując przy tym usta.
Gwałtowny hałas z dołu przerwał moje tępe gapienie się w lustrzane odbicie.
Przechodząc przez sypialnie Zayna w nadziei sprawdzenia źródła hałasu zatrzymałam się przy zdjęciach, których zarysy widziałam w nocy.
Uśmiechnęłam się na widok roześmianej piątki leżącej na ziemi, najwyraźniej zbyt zajętej walką na jedzenie, aby zauważyć fotografa. Jakaś starsza kobieta obejmująca ciasno mulata, mająca praktycznie identyczną urodę co on sam. Następne kilka innych dziewczyn równie podobnych, które sam obejmował braterskim ramieniem.
Przykucnęłam spoglądając na zdjęcie oprawione ramką najniżej. Wysoka, szczupła obdarzona niecodzienną urodą kobieta, bez zawahania mogłabym stwierdzić, że dorównuje Ivy pięknem. Długie, hebanowe włosy spływały falami z jej ramion w które były wplecione palce Malika, a ich złączone wargi toczyły zaciętą walkę w namiętnym pocałunku.
Przygryzłam policzek od środka przykładając zaciśnięte dłonie mocno do piersi. Potrząsnęłam głową. Co to mnie w ogóle obchodzi? To jego życie, a ja nie powinnam się w nie wpieprzać. Jeśli jest z nią szczęśliwy... powinnam cieszyć się razem z nim jak przystało na przyjaciółkę.
-Niall!-krzyk z dołu dobiegł do moich uszu kiedy wpatrywałam się niemo w fotografię.
No tak. Chłopacy pewnie już są, może Ivy też tam będzie? Wstałam niezdarnie na równe nogi przecinając resztę pokoju, korytarz i powoli przeczesując spojrzeniem to co działo się poniżej schodów.
-O już nie śpisz?-Harry wyrósł jakby spod ziemi. Brązowe loki opadały w nieładzie co mnie napawało spokojem, bo nie tylko ja wyglądam jak pierwsza lepsza rzecz wyjęta z szafy.
Posłałam mu uśmiech w jednej chwili przypominając to co powiedział mi wieczorem Zayn. Od tak podeszłam w jego stronę i przytuliłam lekko kładąc rękę na jego plecach.
-A to za co?-ugryzłam się w język. No tak, a co jeśli nikt nie miał nic nikomu mówić o jego siostrze?
-Za wczoraj-wymyśliłam na odchodnym zmierzając w stronę jak mi się zdawało kuchni-świetnie się bawiłam.
Dogonił mnie w połowie drogi zawracając o jakieś cztery metry w tył i wprowadził przez prawidłowe drzwi tłumiąc śmiech.
Zamarłam w progu. Co tutaj najlepszego się działo? Louis wrzeszczał na Horana, że ten zjadł już wszystkie naleśniki, które co dopiero zrobił. Jakieś brudne naczynia porozwalane po całym blacie, skorupki jajek nietrafione do kosza, rozsypana mąka, pomiędzy tym wszystkim siedzący na wysokim krześle mulat z telefonem w ręku.
Nie byłam przyzwyczajona do tego widoku. Co prawda nie jestem wybitna w kuchni ale to jedyne miejsce w którym preferowałam jakiś porządek.
-Dzień dobry-usłyszałam wesoły głos Lou-niestety musisz poczekać na naleśniki, bo ktoś zjadł twoją porcję.
Spojrzał na Nialla wytykającego język. Usłyszałam jak mamrocze pod nosem: ''Byłem tylko głodny'' i dosiada się do Stylesa.
Pochwyciłam jakiś kubek nalewając sobie do niego kawy i oparłam się plecami o blat naprzeciwko Malika. Próbowałam nie zwracać na niego uwagi, fotografia z jego sypialni nadal majaczyła mi gdzieś w głowie i nie miała zamiaru się wynieść. Tylko dlaczego wciąż o tym myślę? Dlaczego nie potrafię dać sobie z tym spokoju. Przecież tworzą piękną parę... uzupełniają się. Przypomnij sobie jaka ta dziewczyna jest piękna... a ty? to jakieś śmieszne i niedorzeczne.
Ale wtedy, jeśli my się nie przyjaźnimy
Ktoś inny może cię też kochać
-Zayn-
-Nie szkodzi, nie jestem głodna.
Podniosłem wzrok znad wysyłanej wiadomości do Paula. Stała przede mną opierając się o blat kuchenny. Trzymała kubek z parującą cieczą w środku przykładając go sobie w okolice obojczyków. Ignorowała moje spojrzenia, jakby od wczorajszego wieczoru była zupełnie inną osobą.
Niezgrabnie przystąpiła z nogi na nogę podciągając niezauważalnie szorty, które nadal jej opadały.
-O nie młoda panno-usłyszałem głos Tomlinsona-w tym domu każdy je moje naleśniki.
Postawił jej talerz przed nosem twardo zakładając ręce na klatce piersiowej. Katlyn wyraźnie się skwasiła siadając naprzeciwko przed jedzeniem. Zjadła połowę oddając z uśmiechem drugą blondynowi obok.
-Wiecie... ja powinnam się chyba już zbierac-wymamrotała wstając od stołu-pójdę się przebrać i mykam.
Wstała rzucając słodki uśmiech. Nie był szczery.
Już po 15 minutach zbiegała w swojej czarnej wczorajszej sukience, nie pohamowane prychnięcie śmiechu wydostało się z moich ust na samą myśl w jakim pośpiechu będzie się przebierać w domu. Zapewne czarny materiał wyląduje w koszu tak by Ivy już nigdy nie mogła go znaleźć.
-Dziękuję za wszystko-powiedziała zakładając buty-do zobaczenia.
Oprzytomniałem. Chwyciłem klucze w biegu i wyszedłem tuż za nią. Szła szybkim krokiem betonowym chodnikiem siłując się z krótkim odzieniem. Wsiadłem do samochodu i odpalając silnik dogoniłem ją zatrzymując pojazd tuż przy Katlyn.
-Wsiadaj-zatrzymała się mierząc mnie wzrokiem, kłótnia z samą sobą wywołała ściągnięcie brwi-odwiozę cię.
Usiadła tuż obok zatrzaskując drzwi. Wbiła się w fotel nie dając mi nic powiedzieć.
Cisza. Cisza. Nie taka jak wtedy na tarasie przyjemna, kojąca... To była cisza pełna złego uczucia, winy.
Zatrzymałem BMW pod jej klatką.
-Przecież nie masz kluczy-przypomniałem sobie sam podwód dla którego dzisiaj u nas spała.
-Dzwoniłam do Ivy, czeka już na górze-zadarłem spojrzenie. Faktycznie w oknach mieszkania Kat pojawiała się niekiedy sylwetka, jednak nie wydawała się być kobiecą.-Zayn... cieszę się, że jesteś moim przyjacielem.
Słowa wypowiedziane na jednym wdechu... tylko dlaczego to zabolało? Idioto! Znacie się zaledwie kilka dni czego oczekujesz? To nie jest kolejna zwykła dziewczyna, która poleci na zwykły urok osobisty. Zresztą.... dopóki nie zapomnisz... nie możesz.
Wysiadła. Tak po prostu.
Nie, nie jesteśmy przyjaciółmi
Ani nigdy nie byliśmy
Po prostu staramy się trzymać kłamstwa w tajemnicy
---------------------------------------------------------------------
Mogło być gorzej ale szczerze miałam nadzieję że wyjdzie trochę inaczej...
Jak zwykle pełno powtórzeń... no tak ja się nie nauczę nigdy -.-
Cóż to by było na tyle.
Rozdział za wiele nie wnosi chociaż może?
To opowiadanie nie ma mieć 90 rozdziałów więc muszą powoli zauważać coś względem siebie :)
Chciałabym poinformować z radością, że powstał drugi zwiastun :D
Jakoś chyba bardziej mi się podoba biorąc pod uwagę, że trochę go robiłam bo mój kochany komputer przy programie w którym to robię uwielbia się zawieszać :/
Czekam na Wasze piękne opowiadania *.*
Jezusiu, jak ja kocham to opowiadanie ♥
OdpowiedzUsuńTak pięknie wprowadzasz między nimi coraz głębszą relację i to jest takie cudowne *.*
Trochę zaniepokoił mnie ten fragment o sylwetce w oknie :c Przecież to wcale nie musi być Ivy ;-;
Fajnie, że tak szybko dodajesz rozdziały :D
nawet sobie nie wyobrażasz jak mnie cieszy to że komuś się podoba *.*
UsuńDziękuję <3
A co do szybkiego dodania... mam ferie więc chce to jakoś wykorzystać bo potem mogą pojawiać się dość rzadko :/ oczywiście będę się starać :)
Dziękuję jeszcze raz :*
Genialny! Czekam na następny! ;****
OdpowiedzUsuńJejku Zayn jest taki uroczy ;3
OdpowiedzUsuńJak ja im kibicuję ! :)
Nawet nie wiesz jaką mam teraz chętkę na następny ;p
Zapraszam do mnie :D
http://inf-ini-ty-fanfiction-1d.blogspot.com/
Ja nie wiem jak ty to robisz, ale relacja między nimi zaczyna się robić naprawdę niebezpieczna. Co mi się podoba. ^u^
OdpowiedzUsuńKtoś w oknach, o nie... Chociaż może to Liam, który siedzi razem z Ivy? Proszę żeby tak było, bardzo ładnie proszę. ;-;
A co do zwastunu to wolę tamten. Ten nie robi takiego wrażenia... tak jakoś.. neh.
Pozdrawiam i nie mogę się doczekać następnego :3
xx
Aww Zayn <3
OdpowiedzUsuńZaczynam się jeśli chodzi o postać w oknie zadazem jestem ciekawa co to za dziewczyna na zajęciu bo chyba mi nie wmówisz, że oni są w tej chwili razem.
Może to ta Tiff o której mówił?
I te chore wzmianki cały czas o przyjaźni to mnie samą boli wręcz.
Czekam na next ;)
Świetne opowiadanie! Wciągnęłam się i już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału! :) / http://torn-ff.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawie napisane. Jestem pod wielkim wrażaniem.
OdpowiedzUsuń